Poczuć się Rumunami Europy - Tarnowski Teatr im. L. Solskiego - TARNÓW - Polski Biegun Ciepła

Poczuć się Rumunami Europy - Tarnowski Teatr im. L. Solskiego

Rozmowa z Krzysztofem Prusem, reżyserem "mady-baby.edu", tekstu, który swoją polską prapremierę będzie miał 29 listopada na scenie Tarnowskiego Teatru im. L. Solskiego.

Tłumaczenia tekstu autorstwa Gianiny Cărbunariu dokonała Beata Podgórska. Scenografię zaprojektował Marek Mikulski. W obsadzie zobaczymy: Mady - Patrycja Szwarc (gośc.), Bogdan - Andrzej Popiel, Voicu - Michał Wiśniewski (gośc.)

NIespodziankę mamy juz w tytule Pana najnowszej premiery. Starsi widzowie mogą miec problemy z odczytaniem, a młodzież uzna to za adres internetowy. Co zatem znaczy tytuł sztuki Gianiny Cărbunariu: „mady-baby.edu”?
– Tytuł to adres strony internetowej, nad którą pracuje trójka bohaterów dramatu. Należą do pokolenia, dla którego Internet jest podstawowym środkiem przekazu, średnia ich wieku to trochę ponad dwadzieścia lat. Sama autorka, kiedy napisała ten tekst, nie przekroczyła jeszcze trzydziestki, „internetowy” tytuł sztuki jest więc po wielekroć uzasadniony. Dwa pierwsze człony adresu – „mady-baby” – to pseudonim Mădăliny, młodej Rumunki, która przyjechała do Irlandii, ponieważ ukochany obiecał jej karierę „w tańcu albo coś takiego”. Trzeci człon adresu, „edu”, odwołuje się do edukacyjnego charakteru wspomnianej strony. Tych, którzy jeszcze się nie domyślają, o jaką edukację chodzi i jakiego typu karierę w zachodnim świecie może zrobić nasza wschodnioeuropejska bohaterka, zapraszamy do teatru. Tych, którzy się domyślają, też zapraszamy; mam nadzieję, że czeka nas przedstawienie o zaskakujących zwrotach akcji, pełne energii za sprawą trójki młodych wykonawców. Patrycja Szwarc wystąpi w roli Mădăliny; w rolach dwóch mężczyzn jej krótkiego życia: Michał Wiśniewski (po raz pierwszy na tarnowskiej scenie) jako Voicu, sutener-twardziel o mentalności dużego dziecka oraz Andrzej Popiel jako Bogdan, student sztuk wizualnych, delikatny i wrażliwy – jak to artyści – zwłaszcza na własnym punkcie.
Z tego co Pan powiedział można wywnioskować, że spektakl poprzez swoich bohaterów nie pozostawi obojętnymi, tych którzy zdecydują się go obejrzeć. Czego dokładnie zatem możemy się spodziewać? Komedii? Dramatu pełnego przemocy i scen łóżkowych?
– Pokazywanie przemocy i erotyki w teatrze w skali jeden do jeden prowadzi na ogół do niezamierzonych efektów komicznych: po pierwszym szoku widz zaczyna analizować sposób, w jaki aktorzy unikają pozorowanych ciosów, lub zastanawia się, czemu fizjologia aktora nie nadąża za wygłaszaną przezeń słowną deklaracją pożądania. W naszym przedstawieniu nie zabraknie okrucieństwa, głównie w sferze psychiki, ale dozowane będzie ono stopniowo, tak, aby widz nie stracił celowości tego, czemu ma służyć: odkrywaniu nowych stron osobowości bohaterów dramatu. Co się tyczy erotyki, to w jedynej w dramacie scenie stricte łóżkowej, właściwie nie ma jej wcale: trójka ludzi przytula się do siebie, nie mogąc zasnąć. Myślę, że wszyscy powinni być ubrani ciepło, ponieważ noce w deszczowym Dublinie są ponoć chłodne. Sztuka ma duży potencjał komiczny; sceny związane z tworzeniem internetowej strony porno pokazujemy nie po to, by widza podniecić, ale też nie po to, by odstręczać. Te sceny powinny pracować na stworzenie dystansu do pełnego silnych i chorych emocji świata. Może uda się taki efekt osiągnąć, jeżeli w inscenizacji skoncentrujemy się na pewnych technicznych aspektach przedsięwzięcia. Metaforycznie rzecz ujmując: gdyby chodziło o reportaż z prób „Hamleta”, to powinniśmy pokazać nie to, jak bohater myśli, cierpi i umiera, tylko jak aktorowi myli się tekst, albo jak wstając pod koniec sztuki z martwych, otrzepuje się, kłania i idzie do bufetu.
Fabuła tekstu przypomina niestety smutny los młodych ludzi szukających nowego, lepszego świata. Nie można ukrywać, że przecież i część z naszych rodaków ma problemy z aklimatyzacją w nowej kulturze, miejscu pracy czy wśród innych ludzi. Czy realia w inscenizacji pozostaną rumuńskie?
– Pierwszą, niekontrolowaną myślą było przerobić realia na polskie. Sytuacja młodych Rumunów przypomina polskie doświadczenia w Irlandii. Charakter – ta mieszanka kompleksów okryta pancerzem narodowej dumy – tym bardziej. Paradoksalnie postanowiłem zachować rumuńskie realia, by tym dosadniej opowiedzieć o nas. Dlatego, że nie wierzę w szczerość tych wszystkich bajęd, w których niby krytykujemy polskie wady, ale w rzeczywistości tylko wbijamy się w dumę, że tyle co Polak, to żaden Niemiec nie wypije, a gdzie nasz rodak pełną piersią oddycha, tam Francuz ze smrodu zdechnie. To rzeczywiście paradoks, ale żeby zdać sobie sprawę z naszego położenia względem innych, powinniśmy spojrzeć z perspektywy tych, od których na ogół, mniej lub bardziej skrycie, wydajemy się sobie lepsi: musimy poczuć się Rumunami Europy.

Od lewej Edward Zentara, Krzysztof Prus, fot.Michał Stanczyk foto@intermaks.pl

Krzysztof Prus, reżyser teatralny, absolwent polonistyki (teatrologii) UJ i reżyserii dramatu w PWST w Krakowie. W 2001 zrealizował w Teatrze im. Solskiego "Zieloną gęś" Gałczyńskiego. Dziewięć aktorek zagrało wtedy około stu ról: kobiet, mężczyzn, zwierząt, tworów przyrody i ciał astralnych. Prus znany jest również z nagrodzonego na Talii 2008 "Tutam" Bogusława Schaeffera z udziałem Renaty Dancewicz i Zbigniewa Stryja. W 2009 roku wyreżyserował z powodzeniem w Solskim "Wszystko o kobietach" Miro Gavrana (obsada: Anna Lenczewska, Anna Nowicka oraz Marta Marianna Gortych).


Europejski Fundusz Rozwoju RegionalnegoEuropejski Fundusz SpołecznyProgram czyste powietrze - weź dotację, wymień piecEkointerwencja - Zgłoś spalanie odpadów lub naruszenie uchwały antysmogowejTarnów.pl miesięcznik miejski