Mniej zagubieni ROZMOWA - TARNÓW - Polski Biegun Ciepła

Mniej zagubieni ROZMOWA

Rozmowa z Magdaleną Szydłowską, pracownikiem Warsztatów Terapii Zajęciowej przy tarnowskim kole Polskiego Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym.

Dawid Solak: Po co nam Małopolskie Dni Osób Niepełnosprawnych?

Magdalena Szydłowska: To dobry moment na integrację w Tarnowie i nie tylko, ponieważ w organizację są zaangażowane także inne powiaty: dąbrowski, tarnowski i brzeski. Nasi uczestnicy mieli możliwość włączyć się w Marsz Godności, Spartakiadę. Jutro są zawody pływackie, a w czwartek piknik w Brniu. Będziemy też zwiedzać Muzeum Kolejnictwa.

DS: Wszyscy, z którymi do tej pory rozmawiałem, mówią, że bardzo ważne dla niepełnosprawnych jest „wyjście do ludzi”.

MS: Zgadza się. Ale to ważne także dla osób pełnosprawnych, bo to oni mają większy problem z otwarciem się niż uczestnicy naszych warsztatów. Oni są bardzo otwarci, nie widzą problemów, żeby nawiązać z kimś kontakt. Z drugiej strony bardzo często jest strach, niechęć. Tylko dlatego, że ktoś wygląda i zachowuje się trochę inaczej: bezpośrednio i spontanicznie, czasami nie przestrzegając konwenansów. Niepełnosprawni intelektualnie są bardzo szczerzy, nie umieją kłamać. Wśród nich są też osoby mniej i bardziej śmiałe, ale nie mają problemu z tymaby podejść i przywitać się z każdym. Są ciekawi świata i cieszą się z małych rzeczy. Kiedyś, gdy wychodziliśmy z naszymi uczestnikami do biblioteki spotkaliśmy młodych ludzi, którzy się podśmiechiwali i delikatnie mówiąc - spoglądali niezbyt miłym okiem. Takie sytuacje się, niestety, zdarzają. 

DS: Można powiedzieć, że Małopolskie Dni Osób Niepełnosprawnych mają bardziej wpływać na świadomość osób pełnosprawnych, niż niepełnosprawnych?

MS. Tak uważam. To moment, gdy możemy wyjść na ulicę. W ciągu roku nie ma zbyt wielu takich imprez. 

DS: Na jakie największe bariery napotykają osoby z upośledzeniem umysłowym?

MS: Bardzo dużym problemem jest załatwianie spraw w urzędach. Na przykład w urzędzie pracy sprawdzają oferty lub spotykają się z pośrednikami. Informacje są przekazywane w taki sposób, że nasi uczestnicy często mają problem z ich zrozumieniem. Teksty są też pisane w skomplikowany sposób. Trzeba cierpliwości i więcej prostego języka.

DS: Można więc powiedzieć, że w przypadku osób z upośledzeniem większym problemem jest brak akceptacji niż bariery?

MS: Tak, ale to cały czas się zmienia na lepsze. Ludzie są coraz bardziej otwarci, coraz częściej na niepełnosprawnych intelektualnie otwierają się urzędy, w których przecież nawet osoby pełnosprawne niejednokrotnie nie radzą sobie z załatwianiem spraw.

DS: A jakieś doświadczenia związane z urzędem miasta?

MS: Tak. Jeden z moich podopiecznych zgubił dowód osobisty, poszliśmy razem do urzędu i pani mu bardzo pomogła, nie musiałam się angażować.

DS: Czym zajmują się Warsztaty Terapii Zajęciowej, w których pani pracuje?

MS: Głównym celem jest aktywizacja społeczna i zawodowa, tak aby uczestnicy mogli jak najbardziej uczestniczyć w życiu społecznym i w niektórych przypadkach rozpocząć pracę. Uczą się wielu rzeczy. Od najprostszych takich jak przyrządzenie posiłku czy zrobienie kawy, po bardziej specjalistyczne, niemalże zawodowe czynności. Mamy, na przykład, pracownię drewna, rękodzieła artystycznego czy komputerowo internetową. Jest też pracownia teatralna, w ramach której przygotowujemy przedstawienia. 

DS: Osoby, które do was przychodzą mogą później pracować?

MS: To zależy od wielu czynników: stopnia upośledzenia umysłowego, od tego jak ktoś jest wychowywany, dużo zależy też od rodziców. 

DS: Spędzają w WTZ bardzo dużo czasu?

MS: To pobyt dzienny, więc kilka godzin. Są codziennie przywożeni albo niektórzy przychodzą sami na zajęcia. Warsztaty są dla nich bardzo ważne. Mają tam swoje obowiązki, przyjaciół, sympatie i drobne problemy i sprawy, które muszą rozwiązywać. W ramach poszczególnych pracowni chodząmiędzy innymi, do kina na polskie filmy, do teatru, na spacery, mają zajęcia plastyczne. 

DS: Jak to się stało, że zaczęła Pani pracować z niepełnosprawnymi?

MS: Wróciłam z Irlandii i byłam na stażu w Domu Pomocy Społecznej u sióstr na al. Matki Bożej Fatimskiej. Pracowałam tam w charakterze terapeuty zajęciowego. Bardzo polubiłam tę pracę, pomimo tego, że była to dla mnie na samym początku nowa rzeczywistość. Pierwszy moment zawsze jest trudny, natomiast później bardzo mi się to spodobało. Bardzo dobre nastawienie, z którym się zetknęłam, pełne nadziei. Pomimo problemów ze zdrowiem nasi uczestnicy są bardzo pozytywnie nastawieni do życia. Mają wiele pozytywnej energii i ambicji. Wyczuwają pozytywnych ludzi, jeżeli kogoś polubią to całym swoim sercem.

DS: Przestała się pani bać? 

MS: Tak, a wręcz się odnalazłam. Podopieczni oddają tak dużą radość i pozytywną energię, że naprawdę praca z nimi jest samą przyjemnością. Oczywiście, nie mówię, że jest tylko super i extra, bo to trudna praca.  Trzeba mieć dużo cierpliwości, trzeba wiele tłumaczyć i cierpliwie czekać na efekty. Niepełnosprawni intelektualnie lepiej odnajdują się w otaczającej ich rzeczywistości, radzą sobie z codziennym życiem. Dzięki nam są mniej zagubieni.

DS: Dziękuję za rozmowę.


Europejski Fundusz Rozwoju RegionalnegoEuropejski Fundusz SpołecznyProgram czyste powietrze - weź dotację, wymień piecEkointerwencja - Zgłoś spalanie odpadów lub naruszenie uchwały antysmogowejCiepłe mieszkanieTarnów.pl miesięcznik miejski