My też żyjemy ROZMOWA
Na temat problemów, z jakimi w swojej codzienności i w przestrzeni publicznej muszą mierzyć się osoby niesłyszące, z Kingą Józiuk z Polskiego Związku Głuchych rozmawiał Dawid Solak.
Dawid Solak: Uważasz, że Małopolskie Dni Osób Niepełnosprawnych to dobry pomysł?
Kinga Józiuk: To jak najbardziej trafiony pomysł, zarówno w Tarnowie jak i powiatach możemy się pokazać. Możemy pokazać, że wśród ludzi zdrowych i słyszących, pełnosprawnych są też inni, którzy chcieliby wyjść do ludzi i powiedzieć: „Przepraszam, my też żyjemy. Też chcemy funkcjonować razem z wami i się integrować”.
DS: I prezentować swój dorobek, organizacje w których działają?
KJ: Tak. Politycy i radni powinni przyjść na rynek (rozmowa odbyła się w trakcie inauguracji obchodów Małopolskich Dni Osób Niepełnosprawnych na tarnowskim rynku - przyp. red.) i sami zobaczyć, mają świetny przykład aktywności.
DS: Otaczająca nas przestrzeń jest bardzo niedostosowana do osób niepełnosprawnych?
KJ: Jest pół na pół. Są mankamenty, które mnie jako osobie niesłyszącej przeszkadzają. Na przykład w banku, szpitalu czy w urzędzie miasta, gdzie osoby, z którymi mamy do czynienia - z różnych powodów - są za szklaną szybą. My nie nosimy plakietek z napisem „Jestem osobą niesłyszącą” i gdy głowa rozmówcy jest opuszczona w dół to ciężko jest czytać z ruchu warg. To drobne niuanse, na które druga osoba nie zwraca często uwagi.
DS: Co należałoby zmienić w przestrzeni publicznej pod kątem osób niesłyszących? Co Ci najbardziej przeszkadza?
KJ: To temat rzeka. Gdybyś zapytał każdą osobę z orzeczeniem co komu najbardziej przeszkadza, to usłyszysz różne opinie. Mnie jako osobie niesłyszącej, ale funkcjonującej w środowisku słyszących - w codziennym funkcjonowaniu przeszkadza sporo rzeczy. Między innymi to właśnie te szklane szyby czy głośniki, za pomocą których często porozumiewamy się z osobą za ladą. Niejednokrotnie nawet informacja zwrotna, którą otrzymujemy w specjalistycznych przychodniach lekarskich jest dla nas niezrozumiała. Kolejną sprawą są rozmowy telefoniczne. Ale jest coraz lepiej, bo wcześniej głusi nie mogli, na przykład, dzwonić na pogotowie.
DS: Co z punktu widzenia osób niesłyszących zmieniło się w ostatnich latach w Polsce?
KJ: W większych miastach takich jak Kraków, Warszawa czy Poznań są dostępne tak zwane pętle indukcyjne, które wspomagają systemy FM dla niesłyszących. Póki co nie zauważyłam ich w Tarnowie.
DS: Jak działa takie urządzenie?
KJ: Potrafi zintegrować dźwięki nadawane w dużych pomieszczeniach, takich jak teatry czy muzea z aparatami słuchowymi na zasadzie łączności bezprzewodowej. Dużo się poprawiło, jeśli chodzi o napisy dla osób niesłyszących. Owszem, nie ma ich jeszcze w telewizji, ale pojawiają się już w kinematografii. Niedawno widzieliśmy „Bogów” z transkrypcją. Osoby głuche też chcą brać udział w seansach filmowych. Rok temu byłam na filmie „Pokłosie”, ale w jednej ze scen bohaterowie rozmawiają szeptem. Nie da się wtedy nic zrozumieć. Jest dużo takich sytuacji, gdzie wydawałoby się, że jest w porządku, ale troszkę brakuje.
DS: Dziękuję za rozmowę.