"Zamieniłam się w głos". Rozmowa z Natalią Przybysz - TARNÓW - Polski Biegun Ciepła

"Zamieniłam się w głos". Rozmowa z Natalią Przybysz

Z Natalią Przybysz m.in. o jej ostatniej płycie, roli w zespole, pupilach i najbliższych muzycznych projektach rozmawia Kamila Sacha. 

"Zamieniłam się w głos". Rozmowa z Natalią Przybysz

Kamila Sacha: To nie jest twój pierwszy koncert w Tarnowie. Lubisz do nas wracać?

Natalia Przybysz: Bardzo fajnie kojarzę poprzedni raz. Byłam na festiwalu bluesowym i śpiewałam piosenki Hendricks’a. To było bardzo ciekawe.

KS: Wtedy wystąpiłaś na tarnowskim Rynku. Dzisiaj zaśpiewasz w Kinie Marzenie. Wolisz zatem koncert kameralny czy w plenerze?

NP: To zależy od ludzi, od światła, od kontekstu. Różne rzeczy się liczą. Obydwa warianty lubię lub czasami też nie lubię.

KS: Porozmawiajmy trochę o twojej ostatniej płycie. Dlaczego „Prąd”?

NP: „Prąd” to także jeden z utworów na płycie, który ją otwiera. Słowo to kładzie też nacisk na to, że w zespole mam dwóch elektrycznych gitarzystów, elektryzujących ekipę. Płyta opowiada o emocjach, które z kolei kojarzą mi się z ładunkiem elektrycznym. Mamy w sobie coś takiego, że rządzą nami emocje. Dopiero jak sobie zdamy z tego sprawę i pozwolimy na to, pogodzimy się z tym, wiele rzeczy możemy uleczyć. Zdrowo jest jednak czuć emocje i te wszystkie prądy, płakać i śmiać się. To wszystko jest potrzebne. Ta płyta to takie wyładowanie atmosferyczne.

KS: „Prąd” osiągnął status złotej płyty. Ty zdobyłaś w tym roku dwa Fryderyki. Twój singiel „Miód” bardzo często coverowany jest przez młodych muzyków. Spodziewałaś się takiej popularności tej płyty?

NP: Nie spodziewałam się. Chciałam, żeby poszło trochę lepiej niż z płytą „Kozmic Blues”, która nie znalazła się w sklepie przez pierwsze cztery miesiące po premierze. Chciałam zrobić coś minimalnie lepiej. Liczyłam na minimalnie lepszy skutek. Napisałam swoje piosenki po polsku. To też było ważne.  Ale tego nauczyłam się już wcześniej, właśnie przy „Kozmic Blues”, pisząc „Niebieski” z Jurkiem (Zagórskim – red.). Małymi krokami, wyciągając wnioski, robię rzeczy z ludźmi, z którymi dobrze się je robi.

KS: W zespole jesteś Ty i czterech mężczyzn. Słuchają się ciebie?

NP: Tak! Jestem ich szefową i tak właśnie do mnie mówią. Każdy wyjazd odbywa się pod hasłem „I ty możesz zostać pupilem”. (śmiech)

KS: Muszę zapytać, czy przy okazji wizyty w Tarnowie masz już swojego pupila?

NP: (śmiech) Nie, tym razem nie. Jest bardzo ostra walka o to. Poza tym wzięłam bardzo dużo rzeczy, bo pakowałam się w trzydzieści minut. Nie wiedziałam co wziąć, więc wzięłam wszystko. I oni mi teraz to noszą.

KS: W wywiadach śmiało przyznajesz, że kręcą cię projekty, do których jesteś zapraszana. Masz jakiś swój ulubiony?

NP: Teraz najbardziej czekam na płytę Shy Albatross, którą wydamy w maju przyszłego roku. To zespół z Raphaelem Rogińskim, Miłoszem Pękalą i Hubertem Zemlerem, gdzie śpiewam stuletnie, amerykańskie teksty, opowiadające historię kobiet w różnych, skrajnych sytuacjach. Będzie tam dużo bluesa, dużo etnicznych brzmień, takich jak: cymbały polskie, wibrafon i Raphael, który gra na preparowanej gitarze. Myślę, że przyszły rok będzie trochę spokojniejszy dla mnie. Będę pewnie pracować nad swoją nową płytą, a grać będę Shy Albatross.

KS: A propos spokoju. Dziś Tarnów, jutro Kielce, następnie: Toruń, Gniezno, Bydgoszcz, Gdańsk. Zapracowana jesteś.

NP: Tak, ostatnio nawet bardzo. Zamieniłam się w głos. Jem, śpię i śpiewam (śmiech).

KS: Dziękuję za rozmowę.

ZOBACZ ZDJĘCIA Z KONCERTU W TARNOWIE


Europejski Fundusz Rozwoju RegionalnegoEuropejski Fundusz SpołecznyProgram czyste powietrze - weź dotację, wymień piecEkointerwencja - Zgłoś spalanie odpadów lub naruszenie uchwały antysmogowejCiepłe mieszkanieTarnów.pl miesięcznik miejski