Ukraińskie spojrzenie na „Wołyń”
Pytania przede wszystkim o „Wołyń”, ale też o „Różę”, „Wesele” i reżyserskie plany na przyszłość zdominowały wczorajsze (25 kwietnia) wieczorne spotkanie widzów z Wojtkiem Smarzowskim w kinie „Marzenie”. Po projekcji filmu „Wołyń” z reżyserem rozmawiało kilkadziesiąt osób. Spotkanie prowadził Ryszard Jaźwiński, dziennikarz radiowej Trójki.
„Wołyń” oparty jest na wspomnieniach świadków rzezi wołyńskiej i opowiadaniach Stanisława Srokowskiego „Nienawiść”. Reżyser przypomniał, że do podjęcia tego tematu przygotowywał się przez rok, kolejny rok pisał scenariusz. Długo trwała również praca na planie, pieniądze na dokończenie filmu reżyser zbierał w internecie, bo – jak mówił – na hasło „rzeź, Smarzowski”, firmy, które z reguły go wspierały finansowo, wycofywały się. Film nie był też prezentowany na Ukrainie. - Wierzę, że ten film może działać jak most, jednak pewno dopiero w dłuższej perspektywie. Film świata nie zmieni, ale kropla drąży skałę – podkreślał reżyser. Jak tłumaczył – zależało mu, żeby widzowie odbierali Wołyń jako film antywojenny i antynacjonalistyczny. Obecni na spotkaniu tarnowianie, którzy widzieli film już wcześniej, podkreślali, że byli świadkami poruszających reakcji widzów. Ostap Wakuluk spod Lwowa, studiujący w szkole filmowej w Katowicach i w Hiszpanii, już drugi rok z rzędu przyjeżdża na Tarnowską Nagrodę Filmową. Podczas spotkania z reżyserem podkreślał, że sprawa rzezi wołyńskiej jest na Ukrainie zupełnie nieznana i że on sam dowiedział się o wielu jej aspektach z filmu. - Jesteśmy sobie bliscy, chciałbym, żeby łączyło nas porozumienie i przyjaźń. Trzeba tylko o tym dużo rozmawiać, umieć przyznać się do złego i umieć wybaczać – podkreślał i dodawał, że powinniśmy szukać porozumienia i nigdy więcej nie powtarzać dawnych błędów.
(dm)
