Król z Tarnowa ROZMOWA

Kamila Sacha: Swoją przygodę ze sportem zaczynałeś od występów w barwach Unii Tarnów. Od jak dawna trenujesz koszykówkę?

Filip Put: Na pierwszym treningu pojawiłem się w czwartej klasie szkoły podstawowej, przeszło 12 lat temu. Zdecydowanie szybciej chciałem rozpocząć treningi, lecz brakowało wtedy grupy dzieciaków w moim wieku. Musiałem trenować z chłopakami starszymi ode mnie. Do 16 roku życia moim klubem była Unia Tarnów, gdzie po rocznej przygodzie na parkietach II ligi zdecydowałem się na wyjazd do liceum sportowego w Sopocie i tam kontynuowałem karierę.

KS: Zastanawiałeś się wcześniej nad innym sportem? Czy ktoś musiał Cię przekonywać, żebyś zrobił pierwszy dwutakt? A może na kimś się wzorowałeś?

FP: Moim „motorem napędowym” był mój tata, którego poczynania na parkiecie miałem przyjemność oglądać. Nie wyobrażam sobie innego sportu niż koszykówka. Jestem ruchliwą osobą. Oczywiście dla odmiany lubię pokopać ze znajomymi w piłkę, czy też zagrać w siatkówkę, ale sport, który wybrałem jest dla mnie najbardziej interesujący, a przy tym sprawia mi wiele radości.

KS: Niedawno zostałeś zwycięzcą polskiej edycji turnieju w koszykówce ulicznej Red Bull King of the Rock. Rozegrałeś podczas zawodów aż siedem pojedynków. Ciężko było?

FP:  Zarówno do eliminacji, jak i do warszawskiego finału turnieju Red Bull King of the Rock podchodziłem z nastawieniem dobrej zabawy oraz sprawdzenia się w trochę innej odmianie koszykówki, niż ta, z którą na co dzień mam styczność. Niektóre spotkania były naprawdę ciężkie. Na boisku byłem sam i nikt inny nie mógł mnie wyręczyć w zdobywaniu punktów i obronie. Po całym turnieju odczuwałem duże zmęczenie oraz niesamowite szczęście, że to właśnie ja zostałem zwycięzcą tych prestiżowych zawodów.

KS: 29 sierpnia będziesz reprezentował Polskę w światowych rozgrywkach w Turcji. Jakie jest Twoje nastawienie? Dużo ćwiczysz?

FP: Jadę tam z takim samym nastawieniem, jakie miałem do tej pory. Liczy się dla mnie to, by grać z uśmiechem na twarzy, skorzystać z okazji rywalizacji przeciwko zawodnikom z całego świata oraz dać z siebie wszystko i walczyć o każdą wygraną w meczu. Ćwiczę praktycznie codziennie. Koszykówka stała się moim zawodem, a priorytetem dla mnie jest doskonalenie się i granie na wysokim poziomie także na parkietach polskiej ligi.  

KS: Na co dzień grasz w pierwszoligowym Zniczu Pruszków. Jaka jest zatem różnica pomiędzy streetballem, a koszykówką tradycyjną?

FP: Gra „jeden na jeden” jest tylko elementem tego, co składa się na koszykówkę tradycyjną. Tam gra się drużynowo. Zawodnicy muszą się rozumieć, polegać na sobie i być dobrze przygotowanym do meczu, żeby odnieść końcowy sukces.

KS: Jakie są Twoje plany na najbliższą przyszłość?

FP: Moim celem jest dobrze przepracowany rok, czego wynikiem będzie zajęcie wysokiego miejsca naszej drużyny z Pruszkowa w ligowej tabeli. Nie ukrywam, że po tym zbliżającym się sezonie chciałbym wskoczyć na poziom wyżej i znaleźć angaż w ekstraklasowej drużynie, bądź wyjechać i kontynuować karierę za granicą.

KS: Gdyby zatem pojawiła się taka możliwość, a tarnowska Unia zasiliłaby grono Tauron Basket Ligi, wróciłbyś do Tarnowa?

FP: W dużej mierze zależałoby to od różnych czynników, jak np. osoba trenera, który miałby poprowadzić zespół, czy też moja rola w drużynie. Bardzo ciepło wspominam początki mojej przygody z koszykówką w Tarnowie, mam tutaj swoją rodzinę oraz znajomych, którzy niezmiennie są moimi wiernymi kibicami i wspierają mnie w każdej chwili. Chętnie rozegrałbym nie jeden mecz na tarnowskich parkietach.

Red Bull King of the Rock to zawody koszyków ulicznej, w których bierze udział grono 32 ściśle wyselekcjonowanych graczy. Turniej oparty jest na pojedynkach „jeden na jeden”. Zwycięzca rozgrywek krajowych reprezentuje Polskę w finale światowym, który w tym roku odbędzie się w Turcji.